Niedokończona lekcja koniunkturalizmu

Nie łudźmy się. Telenowela z piłkarską reprezentacją PL w roli głównej będzie miała kolejne odcinki, w których tle, jak w dawnej operze mydlanej czy nowszych tureckich serialach, zawsze będą duże pieniądze. Wojna narracji zamknęła drogę do przedłużenia umowy dotychczasowemu selekcjonerowi. Szykują się nowi. Czegoś nauczyliśmy się po tych mistrzostwach? 

Lokalne, kontynentalne i globalne organizacje, które są właścicielami rozgrywek piłkarskich, żyją z marzeń dzieci biegających za piłką, emocji kibiców i związaną z tym polityką sponsorów, ale też inwestują w infrastrukturę, w szkolenie młodzieży, w rozwój. Wiedzą, z czego żyją.

Uprawiają żyzną glebę nawożoną od pokoleń marzeniami, mitami, ambicjami i sportowymi legendami. Korzystają z tego dziedzictwa bez skrupułów. W każdym zakątku świata to inna tradycja, ale łączy nas piłka.

Lokalnie i globalnie

Działający w Polsce lokalny związek piłkarski jest jednym z elementów globalnej układanki. Nie aż tak peryferyjnym, jak by się mogło z pozoru wydawać. Kiedy z wyboru tego związku selekcjonerem reprezentacji zostaje trener o skromnym lokalnym dorobku, ciągnącej się za nim złej sławie i po niedawnym doprowadzeniu mistrza Polski na skraj ligowej przepaści, jasne jest, że władzom związku jest z nim po drodze.

Kiedy podczas mistrzostw świata reprezentacja wygrywa (nie bez trudu) zaledwie jeden mecz, a komentatorzy sportowi powtarzają jak mantrę, że wyjście z grupy jest największym sukcesem od 36 lat, niewiele brakowało, a pojawiłaby się narracja, że jesteśmy trzecią potęgą światowego futbolu, skoro przegraliśmy tylko z mistrzem i wicemistrzem świata. Żarty na bok.

Szkoda słów

Trudno wybrać najbardziej niestosowne zachowania i zdarzenia związane z udziałem reprezentacji PL w mistrzostwach świata w Katarze.

Premier, który w szemranych okolicznościach proponuje milionowe premie za realizację planu minimum, potem się z tego wycofuje i tłumaczy, wysyłając do boju rzecznika prasowego? Niespójne wersje wydarzeń przedstawione przez selekcjonera? Ucieczka piłkarzy i trenerów przed spotkaniem z kibicami i dziennikarzami po powrocie z mistrzostw? A może wyjazd na wczasy prosto z Kataru tych piłkarzy, którym do Warszawy nie było już po drodze? Gra na czas przy 0:2 z Argentyną czy na 0:0 z Meksykiem? Satysfakcja kapitana reprezentacji, kiedy (w końcu) strzelił karnego, który niczego nie dawał w meczu z Francją? A może brak choćby zdawkowego podziękowania od piłkarzy zwolnionemu selekcjonerowi?

W taki sposób przegranych mistrzostw jeszcze nie było, co szczególnie smutne kiedy w pamięci pozostaną porywające spektakle w wykonaniu innych drużyn. Jakbyśmy się urwali się z innej bajki.

Co my na to?

Czy jesteśmy społeczeństwem, które akceptuje i wspiera postawy zaprezentowane przez „naszą” reprezentację? Czy sami postępujemy podobnie?

Gdyby tak nie było, to mielibyśmy trzęsienie ziemi w polityce, a przynajmniej w związku piłkarskim i jednoznaczne reakcje ze strony piłkarzy. Kibiców? Mediów? Tymczasem „nic się nie stało”.

Związek piłkarski tygodniami sondował możliwe reakcje na decyzję dotyczącą selekcjonera. W końcu uznał, że wizerunkowa cena przedłużenia umowy może okazać się zbyt wysoka. Przyglądaliśmy się temu spektaklowi bezradnie, bo jeszcze nie ma w polskiej piłce wiarygodnej siły, która mogłaby powiedzieć: dość! mam inną propozycję, inne doświadczenia, pomysł i plan. Potrafię to zrobić. Podobnie jest w polityce.

Można inaczej

Na co dzień spotykam się i pracuję z ludźmi reprezentującymi inny świat, wyznającymi inne wartości, co nie przeszkadza im w realizacji ambitnych celów. Kiedy odsieje się natrętny hejt, to również w sieci można znaleźć ciekawe komentarze internautów na temat udziału PL w mistrzostwach świata, co przekonuje mnie, że ludzie widzą ten fałsz i jest nas znacznie więcej.

Nie chce mi się wierzyć, żeby w reprezentacji Polski i wokół niej nie było ludzi, którzy myślą o jej innym modelu i nie mają ochoty na wyjście do przodu z obowiązującego paradygmatu. Co musi się wydarzyć, żebyśmy zakończyli produkcję tej tandetnej telenoweli?

Nie kupuję lekcji koniunkturalizmu, którą zafundowała nam ekipa reprezentująca PL podczas mistrzostw. Prawdopodobnie ta lekcja będzie miała ciąg dalszy, ale nie dajmy się przekonać, że to nasza reprezentacja. Świat jest znacznie ciekawszy i zasługuje na więcej. Czego życzę Państwu w nowym roku!

Radosław Mleczko

 

Fot. ze strony gry.interia.pl/newsy z artykułu: Krzysztof Chałabiś: „Jak położyć zawodnika za murem podczas rzutu wolnego przeciwnika?”