Technologiczne magnolie

Trzeba się dobrze wczytać w tę książkę, żeby zrozumieć, że jej tytuł nie jest jedynie marketingową prowokacją Microsoftu.

Ukazała się w 2021 roku. Wobec tempa zmian technologicznych to lata świetlne od premiery, ale myślę, że mój komentarz nie jest spóźniony, bo to, co w tej książce zostało napisane nadal wyprzedza nasz czas.

Nie znam równie wnikliwej, kompleksowej, rzeczowej, a zarazem operacyjnie użytecznej opowieści o zmianie, której za sprawą technologicznej transformacji jesteśmy uczestnikami i równie autentycznej, przekonującej relacji o przywództwie i wartościach tu i teraz.

Dominka Bettman nie zostawia czytelników w przedpokoju. Nie włącza trybu konsultanta, który wie, ale nie powie, zanim nie zamówimy ekspertyzy.

Zaprasza wprost do salonu zmian, tyle że nie na wygodny fotel obserwatora, a na wspinaczkę po drabinie kluczowych pojęć współczesności: współtworzenie, sieciowe odzwierciedlenie człowieka, cyfrowy ślad, rozpoznanie zjawisk nielinearnych i ich wpływu ma organizacje, prosumeryzm, organizacje autonomiczne, cyfrowy bliźniak, internet rzeczy, projektanci i właściciele nowych modeli biznesu.

Skoro pisze o kokreacji, to wspólnie z wybitnymi współautorami „Technologicznych magnolii”.

Skoro dotarliśmy do miejsca, w którym tylko technologia może nasz (?) świat ocalić od zagłady, to pytanie, za jaką cenę? Kto ją (za)płaci? Pomiędzy diagnozą, nieuchronnością i entuzjazmem.

Bettman ocenia, że ocalimy świat, gdy większość z nas uwierzy, że dzięki technologicznym magnoliom zmienimy go na lepsze. Przeprowadza dowód, że tak jest, będzie i że to najlepsza, jedyna droga.

Okładka książki „Technologiczne magnolie”

Czego ten cyfrowy świat będzie jeszcze od nas wymagał?

Zachęcam do uważnej lektury.

 

 

Fot. Estera Gundlach – Fober, z cyklu „Prawie jak żywe”, zdjęcie z konkursu O!Znaki Pracy, którego organizatorem jest CIOP – Państwowy Instytut Badawczy.