Konwersja na czas cyfrowy

Witajcie bohaterzy pracy zdalnej. Macie wrażenie, że czas upływa Wam coraz szybciej? Błąd. To nie wrażenie. Konwersja na czas cyfrowy sprawiła, że nasz/Wasz skromny ludzki czas płynie znacznie szybciej i nic już tego nie zmieni.

Zanurzeni w sieci potrzebujemy jej jak powietrza. Jest nam niezbędna do oddychania i wykonywania podstawowych czynności. Nie możemy bez niej prowadzić działalności gospodarczej, rozliczyć podatków, komunikować się ze znajomymi i ze światem. Kto nie potrafi korzystać z sieci i nie stać go na zatrudnienie asystenta lub pomoc wnuczka ląduje na śmietniku historii. Koszty postępu.

Konwersja na czas cyfrowy zasadniczo skorygowała naszą zdolność do życia w innych wymiarach – w czasie przyrody, czasie boskim i czasie mierzonym wskazówkami zegara. Z nosem w komputerze, z głową pochyloną nad smartfonem idziemy przez świat technologicznych gadżetów, choć wydaje nam się, że to świat technologii. Gubimy też czas prywatny, a o intymności już dawno zapomnieliśmy. Wciąż wydaje nam się, że z przyrodą i z Panem Bogiem nadal mamy po drodze, ale cyfrowe okularki robią swoje.

Czas przeszły nie istnieje. Nie ma wartości. Oczywiście jakieś wspomnienia kołaczą się po głowie, ale kto by się nimi przejmował. Jesteś wart tyle, ile twój ostatni mecz. Elastyczność, głupcze!

Czas przyszły? A kto by potrafił coś przewidzieć? Elastyczność!

Może jest tu i teraz? Może właśnie to jest pomysł na życie? O nie, nie. Jest wirtualne nigdzie. Elastyczność.

Czas przyrody porzucaliśmy stopniowo. Krok po kroku oddalając się od natury, wprowadzając przemysłową produkcję roślin i zwierząt. Gwałcąc prawa przyrody, jej gatunki, cykle i nasz z nią związek. Wzajemne zależności i oczekiwania.

Czas boski, pierwotnie bliski przyrodzie, oddalał się od nas wraz z pogłębiającą się rutyną świąt i banalizacją wiary. Boga było coraz mniej, a coraz więcej interesariuszy korzystających na pośrednictwie.

Czas mierzony wskazówkami zegara pożegnaliśmy ignorując podział między czasem pracy i osobistym. Kiedy zorientowaliśmy się, że coś złego się w tej sprawie dzieje, biliśmy na alarm, napisaliśmy unijne dyrektywy, lokalne apele, wygłosiliśmy zaklęcia o równowadze, ale nie zadziałały. Założyliśmy na uszy słuchawki, zacisnęliśmy zęby i pracujemy od rana do nocy. O ile mamy pracę.

Zawsze znajdzie się powód, żeby być podłączonym do sieci. Dobrze nam w niej. Bezpiecznie. No i nie mamy wyjścia.

Czas cyfrowy sprawia, że życie zamieniło się w nieustające aktualizacje. Szkoda, że życia nie da się tak zaktualizować.

A może czas na reset? Nowy czas na nowe czasy? Nie będziemy dzielić czasu na zawodowy i osobisty? Lata starań o ochronę czasu prywatnego przejdą do historii? Znikną kodeksy i przekonamy się do czasu cyfrowego? Może nie każdy na tym skorzysta, ale na pewno warto próbować.

 

Grafika ilustrująca wpis: Agnieszka Małecka-Kwiatkowska, z cyklu Po-kroje.