
Zdrowy rozsądek
Albert Einstein uważał, że „to nic innego jak zbiór uprzedzeń nagromadzonych w umyśle przed osiemnastym rokiem życia”. Brzmi dobrze i na miarę naszych czasów. Jak zachęta do sprzeciwiania się stereotypom i konwencjom. Po co nam uprzedzenia ograniczające wyobraźnię, fantazję i kreatywność? Zdrowy rozsądek jak kula u nogi?
Znanych jest kilka innych punktów widzenia, które warto wziąć pod lupę i uwagę, zastanawiając się nad współczesną wersją i misją zdrowego rozsądku.
Przestrogi
Przed lekceważeniem zdrowego rozsądku przestrzegali starożytni. Cyceron widział w w nim powszechny sposób odczuwania i zdolność odróżniania dobra od zła. Jeśli chcesz być wysłuchany, licz się z tymi, którzy cię słuchają. Z ich zdrowym rozsądkiem. Historia demokracji, rozumianej jako władza najlepiej zorganizowanej mniejszości, pełna jest przykładów, które dowodzą, że nauki Cycerona nie straciły na aktualności. Kto potrafi wsłuchać się w poczucie powszechnego zdrowego rozsądku, może liczyć na to, że zostanie wysłuchany.
Dla Kartezjusza bon sens i sensus communis to władza umysłu, dzięki której świat poznawany poszczególnymi zmysłami jawi się nam jako całość. Zdrowy rozsądek pozwala odróżniać prawdę od fałszu i ziarna od plew. Jest warunkiem wydawania trzeźwych sądów.
W Szkocji końca XVIII wieku pojawił się nurt zwany wprost „filozofią zdrowego rozsądku” definiowanego jako ogół opinii, które stają się naszą zbiorową mądrością.
Benjamin Franklin, przekonywał, że zdrowy rozsądek to „coś, czego każdy potrzebuje, mało kto posiada, a nikt nie wie, że mu go brakuje”. George Edward Moore, widział w zdrowym rozsądku podstawowe kryterium oceny poglądów filozoficznych. Porzucenie przekonań zdroworozsądkowych było, jego zdaniem, błędem filozofii, tak jak odejście od języka potocznego, które sprawia, że filozofia staje się niezrozumiała.
Ingvar Kamprad, kontrowersyjny założyciel i prezes IKEI, uważał, że zdrowy rozsądek powinien być podstawą firmowej strategii, a trudno odmówić mu skuteczności w osiąganiu celów.
Zdrowy rozsądek we współczesnym biznesie? Koń by się uśmiał. W tym, który optymalizuje koszty, korzystając z nieograniczonych możliwości globalizacji? Czy w tym, który realizuje strategię „planowanego ograniczania trwałości produktu”? Sporo mamy do zrobienia, żeby uznać, że traktujemy nasz rozwój i świat w granicach zdrowego rozsądku.
Synonimy
Kiedy w dostępnych słownikach synonimów przeprowadziłem krótką kwerendę dotyczącą zdrowego rozsądku, okazało się, że to pean na jego cześć. W świecie synonimów to tyle co dalekowzroczność, dojrzałość, logika, mądrość, odpowiedzialność, powściągliwość, roztropność, rozwaga, rzeczowość, przenikliwość, wyobraźnia, inteligencja, błyskotliwość, a nawet geniusz, intelekt, inwencja, pomysłowość, szerokie horyzonty, talent i konstruktywność. Łacińska prudentia, grecka phronesis, angielski judgment i common sense, francuski raison i sense.
Punkt widzenia
Do felietonu o zdrowym rozsądku sprowokowały mnie rozmowy z dwojgiem ekspertów komunikacji marketingowej. Czytaliśmy projekt dokumentu, w którym pojawiło się sformułowanie „w granicach zdrowego rozsądku”. Osoba z większym stażem i doświadczeniem spojrzała krytycznym okiem i skomentowała: „Po co o tym pisać, skoro wszystko powinno być w granicach zdrowego rozsądku”. Młodsza, była równie krytyczna, ale z innych powodów: „Nie można pisać o zdrowym rozsądku, skoro to pojęcie niejasne i dla potrzeb dokumentu niezdefiniowane”.
Być może staż i doświadczenie nie miały decydującego znaczenia. A może jest jednak pewien związek naszego rozumienia zdrowego rozsądku z wiekiem i doświadczeniem? Może udałoby się ten związek statystycznie udowodnić? Tak czy inaczej, obydwoje niechętnie odnieśli się do zdrowego rozsądku.
Słuchając ich opinii zastanawiałem się, czy zdrowy rozsądek może być zmorą ekspertów komunikacji marketingowej, zaporą dla ich bezkarności, wentylem bezpieczeństwa, kiedy nie chcemy poddawać się bezkarnemu wpływowi marketingu?
Jak radzi sobie zdrowy rozsądek w czasach komunikacji, której najwyższym stadium jest narzucanie narracji elegancko nazywane efektywną komunikacją? Czy rozważania na jego temat starożytnych filozofów i diagnozy menadżerów z epoki analogowej mają dla nas jakiś sens? Może są tylko jak znaleziona na brzegu butelka z upchniętym świstkiem papieru. Fajny gadżet, ale komu by się chciało zrozumieć ten przekaz… Komu i po co może być dziś potrzebny zdrowy rozsądek?
Żeby odróżniać ziarno od plew w morzu informacji, prawdę od fałszu i dobro od zła. Żeby być zdolnym do tworzenia trzeźwych sądów, posługiwać się zrozumiałym, prostym językiem. Budować oparte na zdrowym rozsądku strategie odróżniając innowacje i kreatywność od samozniszczenia. Unikać gramatycznej interpretacji prawa na rzecz rozumienia jego sensu. Wystarczy?

Czy żyjemy w świecie deficytu zdrowego rozsądku? Nie sądzę. Może po prostu czasem nie nadążamy za paradygmatem nieustannej zmiany. Podążamy za trendami, gubiąc azymut, potykając się o własne nogi, błędy i grzechy. Można odnieść wrażenie, że zdrowy rozsądek przegrywa na wielu frontach w konfrontacji z procedurami i technologią. Wydaje nam się, że już tylko procedury bronią nas samych przed sobą, a zdrowy rozsądek można spokojnie wyrzucić do kosza. Niech się tam spali ze wstydu. Przecież nie dało się go zdefiniować. Czy tak duża jest sprzeczność między sensowną procedurą a zdrowym rozsądkiem? Nie da się ich pogodzić, zaprzęgnąć do wspólnej pracy?
Na drabinie
Zdrowy rozsądek to całość naszych przekonań, wiary, nadziei i emocji. Sedno ludzkiego życia. To intuicja oparta na wiedzy, doświadczeniu i mądrości. Światopogląd. Nie sprzeciwia się światu, bo jest jego częścią, nikogo nie zwalcza, bo nie jest ideologią, nie kwestionuje, bo nie uzurpuje sobie do tego prawa. Zdrowy rozsądek pozwala nam odróżniać nie tylko ziarna od plew, ale też cel od środków. Tym celem jest człowiek w otaczającym go świecie jako uczestnik i wspólnik tego świata. Jego partner, a nie konkwistador. Jak bohater zdjęcia „Dzika radość w pracy” na drabinie i „Jak mrówki”. Wszystko, poza tym celem, to środki, które do jego osiągnięcia prowadzą. To oczywiście jedna z możliwych, subiektywna ocena. Na drabinę można przecież wejść bez sensu. Dokładnie tak jak bez sensu, a nawet wbrew sobie można się rozwijać. Ale można też wejść na nią, żeby zobaczyć sens i piękno tego świata. Jak na zdjęciu Katarzyny Kruk.
Zaufanie do zasad zdrowego rozsądku może nam nie tylko pomóc, ale okazać się przełomowe w czasach, kiedy z dnia na dzień przekazujemy nasze kompetencje sztucznej inteligencji. Bo zdrowy rozsądek to skuteczny suplement naszych deficytów, kiedy zabrniemy w ślepy zaułek specjalizacji, z którego niewiele widać. Nawet jeśli nie do końca potrafimy go zdefiniować, to warto się nim kierować, nie pozbawiać emocji i intuicji, bo ma wbudowany system ostrzegania przed popełnianiem katastrofalnych głupot. I ma też wielowiekowe doświadczenie. Nie sądzę, żeby Einstein miał coś przeciwko takiej definicji.
Fot. Katarzyna Kruk, „Dzika radość w pracy”, zdjęcie nagrodzone w konkursie O!ZNAKI PRACY 2019.