Sztuka pracy
Za nami trzecia edycja konkursu O!ZNAKI PRACY. Zaczynaliśmy skromnie. Od kilkudziesięciu zdjęć i kilkunastu filmów zgłoszonych w pierwszej edycji konkursu na najlepszy fotograficzny i filmowy obraz współczesnej pracy. Cieszyliśmy się każdym ciekawym ujęciem, pomysłem, tematem, a trzeba przyznać, że sporo ich było. Tym razem, ze względu na liczbę zgłoszeń, musieliśmy podzielić konkurs na dwa etapy. Do finału zakwalifikowanych zostało 130 zdjęć, 14 filmów i 39 cykli fotograficznych. Ale to nie liczba zgłoszeń decyduje o charakterze tego konkursu.
O!ZNAKI PRACY są konkursem oszczędnym i powściągliwym. Nie epatujemy wysokością nagród. Nie zabiegamy o rozgłos i reklamę. Nie ścigamy się z produkcjami konkursowych potentatów. Nie zapraszamy laureatów na czerwony dywan ani na ściankę dla fotoreporterów. Szukamy autorów, którzy decydują się na udział, żeby opowiedzieć wybraną przez siebie historię, podzielić się własnym punktem widzenia, doświadczeniem i wrażliwością. Dobrze czują się w takim powściągliwym otoczeniu i towarzystwie.
Oczywiście, są wśród nich również łowcy nagród. Zdarza się, że sięgają do szuflad z pracami, które, jak nietrudno się domyślać, powstały w innych okolicznościach i z innych powodów, żeby teraz nadać im nowy tytuł, nowy kontekst i w ten sposób spełnić konkursowe kryteria. Nie ma w tym niczego gorszącego ani niezgodnego z regulaminem. Fajnie, że konkurs może dać tym pracom nowe życie.
Kiedy opadnie kurz finałowych emocji, zdjęcia w objęciach ramek zawisną na wystawie, filmy poddane zostaną ocenie widzów Przeglądu Filmów o Pracy O!P (w tym roku zarówno wystawa jak i przegląd filmów miały miejsce w gościnnym kinie Kultura przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie), wybrzmią fanfary, a laureaci rozjadą się do domów – spoglądam na rosnącą kolekcję O!P, a w niej również na te prace, które otarły się o nagrody, ale ich nie uzyskały. Szczególnie cenię różnorodność tej kolekcji.
Są wśród nich zdjęcia urzekające tematem, rozmachem, ujęciem. Są też bardzo osobiste, zaczerpnięte wprost z domowego archiwum.
Są zaskakujące historie z pogranicza pracy. Umieszczenie pracy w szerszym społecznym kontekście jest szczególną domeną fotografii łączonych w cykle.
Zagubione targowiska staroci, opuszczone hale sportowe.
Wyzwania, które niesie życie i praca w ekstremalnych warunkach.
Są warsztaty rzemieślników, o których świat zapomniał i artyści z różnym powodzeniem poszukujący swojego audytorium.
Są ludzie biedni i wykluczeni, a obok profesjonaliści najwyższej próby jak strażacy z nagrodzonego w tym roku cyklu „Idziemy tam, skąd inni uciekają”.
Bohaterowie codzienności i niecodzienni bohaterzy.
O charakterze O!ZNAK PRACY decyduje również skład jury. Eksperci reprezentujący różne punkty widzenia. Znawcy artystycznych niuansów, tonacji i odcieni. Tradycji i technik fotograficznych i filmowych. Praktycy stający na co dzień i oko w oko z wyzwaniami współczesnej pracy. Odpowiedzialni za jej bezpieczeństwo w najbardziej nowoczesnym z wymiarów. Naukowcy i nauczyciele akademiccy, dziennikarze i publicyści, twórcy organizacji pozarządowych, przedsiębiorcy.
Zgodzili się poświęcić swój czas i pracować w interdyscyplinarnym zespole, co nie jest decyzją łatwą i oczywistą, bo mimo że żyjemy w interdyscyplinarnym i hybrydowym świecie, to przekraczanie strefy komfortu własnej branży nie jest powszechne. Łatwo się o tym mówi. Znacznie trudniej wprowadza w życie.
Wybór laureatów konkursu ma swoje regulaminowe procedury i jasno określone internetowe zasady głosowania. Wygrywają ci, którzy zdobędą uznanie jury i co za tym idzie stosowną liczbę punktów. Każdy z uczestników jury ma również prawo przyznania własnego wyróżnienia podobnie jak partnerzy konkursu, którzy często i chętnie z tej możliwości korzystają. Jest nagroda, którą przyznajemy wspólnie z Agnieszka Szczygielską w uzupełnieniu głównego nurtu, korzystając z przywileju, który regulamin daje nam, jako autorom projektu O!ZNAKI PRACY.
W pierwszej edycji była to „Nagroda im. Piotrusia Pana” przyznawana za oryginalność i niepowtarzalność. Patron budził skrajne reakcje i emocje. W drugiej edycji, podążając (nie bez ironii) za wszechobecnym trendem upraszczania języka, dążenia do skrótów i kryptonimów, skróciliśmy nazwę do „Nagrody im. PP”. W tym roku, nie rezygnując z ironii i podążając za kolejnym trendem, postanowiliśmy pójść dalej i zmieniliśmy nazwę na „Nagrodę im. AI”. Jak się nietrudno domyślać, chodzi o sztuczną inteligencję. Nikt już nam nie zarzuci, że odwołujemy się do staroświeckich bajek.
Za żonglowaniem nazwą nagrody kryje się również próba zachęcania uczestników do zgłaszania prac nawiązujących do nowych zawodów. Nawet jeśli trudno o ich jednoznaczną definicję, to po cichu liczyliśmy na grad zdjęć i filmów ukazujących człowieka wobec nowych technologii, przemysłu 4.0, laboratoriów przyszłości. Ot choćby taki Media Traffic Specialist w zespole Kopierni, Mocap Specialist, Render Wrangler do kontroli „render farmy” czy Python Developer, żeby wymienić tylko kilka przykładów ze świata filmowej postprodukcji. Niezmierzone są zasoby współczesnej cywilizacji i nowych specjalizacji. Zamierzamy poświęcić im więcej uwagi w kolejnej edycji konkursu.
Tym razem nagrody AI (dawniej PP) w kategorii fotografia otrzymali Kosma Kołodziej (laureat Grand Prix O!P 2017) za zdjęcie „Kustosz” i Katarzyna Kruk za „Dziką radość w pracy”. Nie ma na tych zdjęciach typowych atrybutów współczesnej pracy. Automatów, dronów, konsekwencji użycia aplikacji, ani nawet patronki naszej nagrody – sztucznej inteligencji. Jest człowiek. Ten pierwszy w zamyśleniu. Drugi w zachwycie. „Kustosz” staje przed wyborem. Jest na progu decyzji, kiedy kształt, cel, opowieść o zbiorach i przyszłej wystawie jest niewiadomą. Przynajmniej dla nas. Kiedy ma zapełnić puste ściany swoją myślą, wizją i decyzją. Kustosz i kurator. Cudowna chwila projektowania. Jeszcze w samotności. Kto z nas nie stawał w życiu przed takim wyborem, kiedy wszystko jest jeszcze możliwe, a przynajmniej tak nam się wydaje.
„Dzika radość w pracy” to zdjęcie po drugiej stronie rzeki. Tam, gdzie może nas zaprowadzić udany projekt, realizacja celu, marzenie. Nie musimy dopytywać po co fotograf wspiął się na drabinę. Nie wiemy, co z niej zobaczył i co wzbudziło w nim tyle emocji, ale wiemy, że było warto. Może dla tego pejzażu, dla wysokości i tego jednego zdjęcia?
„Kustosz” i „Dzika radość” to opowieść o kluczowych chwilach w życiu człowieka i w jego pracy. O zamyśleniu, zebraniu myśli, o planie, projekcie, celu i o spełnieniu.
Każdego dnia, jak kustosz, stajemy przed szansą zaprojektowania naszej „wystawy”. Przez całe życie przychodzi nam mierzyć się z „wystawami”, które udało nam się zrealizować lub wręcz przeciwnie, które się nie powiodły i rozliczać się, szczególnie z tych niezrealizowanych. Każdy dzień może być pierwszym dniem nowego projektu lub powrotu do tego, o którym zapomnieliśmy.
Deficyt tych stanów od ciszy i skupienia do euforii i wszystkiego co po drodze zubaża. Po cichu liczę, że kiedy, patronująca naszej nagrodzie sztuczna inteligencja przejmie od nas wiele uciążliwych prac, to nie zapomnimy o tych stanach i emocjach, a przeciwnie, będziemy mieć dla nich i dla siebie więcej czasu. Bo to nie sztuczna inteligencja jest zagrożeniem dla ludzkości, a sztucznie inteligentny człowiek.
Życzę uczestnikom konkursu O!ZNAKI PRACY i czytelnikom tego bloga wielu spełnionych marzeń, a także wymagających i zrealizowanych projektów w Nowym 2020 Roku. Wszystkiego najlepszego!
Fot. na otwarcie wpisu: Katarzyna Tereszkiewicz, zdjęcie z cyklu Grafika warsztatowa, O!ZNAKI PRACY 2019
Więcej o konkursie na: O!ZNAKI PRACY