W pogoni za uciekającą nowoczesnością

To gonitwa bez końca, a gnać trzeba. Skoro liczysz na udział w puli nagród, musisz nadążać. Nie masz wpływu na reguły gry? Możesz po drodze ponarzekać, ale i tak nikt nie będzie na ciebie czekał. Próbujesz zaciągnąć hamulec albo zmienić tor jazdy? Nie działa. 

Syndrom gotującej się żaby (należałoby raczej mówić o żabie stopniowo podgrzewanej) ma wiele interpretacyjnych niuansów. Adam Grant w „Leniwym umyśle” przekonuje, że żaba nie ma problemu ze swoim syndromem, a to my mamy ten problem i syndrom.

Czy angażując całą energię w dostosowanie do zmieniających się warunków i okoliczności, będziemy mieli siły, żeby wyskoczyć z garnka i nie dać się ugotować? O to jest pytanie.

Czy podążanie za trendami i regułami zarządzania wystarczy, żeby się rozwijać i nie zniknąć pewnego dnia jak spadająca gwiazda lub ugotowana żaba?

Nie tak dawno wydawało nam się, że wkroczyliśmy do świata gospodarki opartej o dane. Dziś wiemy, że to dane decydują o tym, co jest gospodarką.

Wydaje nam się, że pożerająca nasze oszczędności, plany i marzenia inflacja ustąpi na widok grożącego palca podwyżki stóp procentowych, a żyjemy już w świecie, w którym pieniądze zastąpił cyfrowy zapis wartości na kontach wart tyle, ile nieograniczone możliwości nim zarządzania.

Pożegnanie z pieniądzem, jaki znaliśmy, to pożegnanie z bronią, która lepiej lub gorzej stała na straży praw, niezależności, wolności jednostek i społeczeństw. To otwarcie na nowy świat.

Tworzenie rezerwatów i obszarów chronionych ma szlachetną twarz, ale zatrzymywanie lawin i wodospadów jest zajęciem ryzykownym i mało skutecznym. W biznesie nie ma miejsca na skrupuły (za PWN: wątpliwości natury moralnej dotyczące własnego postępowania, wstrzymujące od popełnienia czynu nieetycznego).

Czy rozwój organizacji opartych na wspólnocie, partnerstwie i zaufaniu jest nadal możliwy? Czy takie organizacje mogą być ekonomicznie konkurencyjne wobec opartych na łamaniu karków i zasad? Czy potrafimy na nowo zdefiniować wspólnotę, partnerstwo i zaufanie? Podobno nie ma źle postawionych pytań.

Gonitwa myśli, jak każda gonitwa, to „chorobliwe przyspieszanie toku myślenia połączone z bezładnymi wypowiedziami”. Gonitwa za nowoczesnością w niczym się od niej nie różni. Wcześniej czy później się ugotujemy.

Winston Churchill, kiedy zaproponowano mu ograniczenie wydatków na kulturę i przeznaczenie uzyskanych środków na uzbrojenie miał podobno odpowiedzieć „a czego będziemy bronić, kiedy zrezygnujemy z naszej kultury?”. Wyznaczył w ten sposób trudną do uchwycenia granicę pomiędzy potrzebą chwili a wartościami, z których się nie rezygnuje.

 

Fot. Łukasz Suski, „Właściwy tor”, zdjęcie z drugiej edycji konkursu https://oznakipracy.ciop.pl

gonitwa myśli

Można znaleźć opinie, że słowa „then what are we fighting for?” nigdy nie padły.

Churchill “what are we fighting for” quote is an artistic creation

Nie zmienia to faktu, że warto o nich pamiętać.