Co Cook by na to powiedział?

Czy to już koniec czasu wolnego jaki znaliśmy? Przyspawani do sieci będziemy tylko odhaczać kolejne zalogowania i bezwolnie podążać za wciąż nowymi aktualizacjami i resetami? Nieustannie dyspozycyjni i w zasięgu przez całą dobę? A może wręcz przeciwnie – jesteśmy o krok od malowniczej perspektywy wolnego i radosnego tu i teraz? Jeśli tak, to co z tym fantem potrafimy zrobić?

Wycieczki

Leicester to jedno z najstarszych miast w Anglii. Właśnie tam na wielowyznaniowym cmentarzu Welford Road znajduje się nagrobek człowieka, który uczynił podróżowanie łatwiejszym. Thomas Cook urodził się 22 listopada 1808 roku w miasteczku Melbourne, dwadzieścia mil na północ od Leicester. Ze szkoły zrezygnował w wieku 10 lat. Chwytał się różnych zawodów, zanim w lipcu 1841 roku nie zorganizował pierwszej wycieczki turystycznej z Leicester do Loughborough. Pobożny baptysta i zawzięty działacz ruchu na rzecz wstrzemięźliwości doszedł do wniosku, że znacznie lepiej, jeśli ludzie wydawać będą pieniądze na podróże niż alkohol. Dlatego pierwszą wycieczkę zorganizował dla grupy osób, które przekonał do wzięcia udziału w wiecu towarzystwa trzeźwości. Przeszedł do historii jako wynalazca i prekursor zorganizowanej turystyki i spędzania w ten sposób czasu wolnego.

Thomas Cook, rys. Elżbieta Kiełczykowska

Wykorzystując możliwości podróżowania koleją organizował kolejne publiczne wycieczki, zakładał biura podróży w wielu krajach Europy, a jego klienci mogli podróżować do Francji, Włoch czy Szwajcarii. Opracował pierwsze przewodniki turystyczne, wyemitował pierwsze czeki podróżne, prowadził kampanie reklamowe i udzielał kredytów, by wreszcie w 1871 roku, kiedy do firmy formalnie dołączył jego syn – John A. Mason, prowadzone przez nich biuro podróży przyjęło legendarną nazwę „Thomas Cook and Son”.  Taki jest mit założycielski współczesnej branży turystycznej, a ściślej turystyki wycieczkowej.

Wolne na godziny

Nie byłoby eksplozji wycieczek i ekspansji firm turystycznych, gdyby nie dni wolne od pracy i systematycznie ograniczany czas pracy w przemyśle. Gdyby nie dramatyczne wydarzenia w Chicago w maju 1886 roku związane z walką o 8-godzinny dzień pracy i gdyby nie pierwsze tygodniowe płatne urlopy dla robotników w Anglii, podobne do tych, z jakich wcześniej mogli korzystać urzędnicy. XIX wiek przecierał szlaki XX-wiecznej koncepcji prawa pracy, w której limitowanie czasu wykonywania obowiązków zawodowych stało się priorytetem. Warto pamiętać, że dekret o 8-godzinnym dniu pracy ukazał się w Polsce 23 listopada 1918 roku, zaledwie kilkanaście dni po odzyskaniu niepodległości.

Międzynarodowy Kongres na temat Urlopów i Wypoczynku w Londynie. Premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain wygłasza przemówienie podczas otwarcia kongresu. Londyn, styczeń 1939. Zdjęcie ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, partnera konkursu O!ZNAKI PRACY.

Trudno powiedzieć, jak dziś Thomas Cook przyjąłby informacje o przygotowaniach Wenecji do sezonu turystycznego. Na powitanie turystów zainstalowano na ulicach metalowe bramki, które w razie potrzeby będą zamykane, a ludzie, niezależnie od ich planów, kierowani innymi drogami. Pierwsze metalowe blokady ustawiono na wszelki wypadek już w pobliżu stacji kolejowej. Czy entuzjastycznie zacierałby ręce, gdyby dowiedział się, że do Krainy Jezior w jego rodzinnej Anglii, zamieszkanej przez 43 tysiące osób, w tym zaledwie 300 rodzin zajmujących się tradycyjną hodowlą owiec, co roku przyjeżdża 16 milionów turystów?

Depczemy sobie po piętach i włazimy na głowy w każdym turystycznie wypromowanym zakątku świata. Uzbrojeni po zęby w instrumenty dokumentujące nasze wyczyny zdobywamy szczyty turystycznej dostępności. Nie wszystko zależy od ceny. Potrafimy wybierać. Bookujemy, blogujemy, planujemy, improwizujemy. Galopujemy przez galerie sztuki i dla odmiany szlakami wojennych zniszczeń. Kogo stać na egzotykę, uderza w najdalsze struny, komu bliższe swojskie klimaty, zawsze znajdzie coś dla siebie. Takiego turystycznego karnawału Cook senior – poza wszystkim stateczny nauczyciel w szkółce niedzielnej – chyba jednak nie przewidywał.

Wakacje pracowników monopolu spirytusowego zorganizowane przez warszawski oddział Robotniczego Instytutu Oświaty i Kultury im. Stefana Żeromskiego. 1934. Zdjęcie ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Przez dekady ciułaliśmy chwile czasu wolnego. Uczyliśmy się z niego korzystać. Hojnie, siermiężnie, jak kto potrafił, na co kogo było stać. Krok po kroczku ograniczaliśmy czas spędzany w pracy. Wolne soboty, urlopy, kolejne święta, dyskusje, jak bardzo budżet i produkt krajowy brutto ucierpi, jeśli nie staniemy przy stanowisku pracy, ile łez trzeba będzie wylać za utraconą produkcją. Czas wolny okazał się fantastycznym biznesem. Wielu z nas stać, żeby za niego sowicie płacić. Czy tak o nim myślał Thomas Cook? Na pewno wiedzą o tym właściciele i dystrybutorzy branży turystycznej. Trwa wyścig z czasem o pozycje na rynku e-turystyki. Agencje turystyczne odnotowują kolejne rekordy sprzedaży i zagospodarowują kolejne nisze. Turystyka masowa, spędowa, kwalifikowana, rowerowa, religijna, poznawcza, biznesowa. Podróże motywacyjne, targi, konferencje.

Work-life balance?

Kiedy wydawało się, że uciułaliśmy tego wolnego czasu tak dużo, że wreszcie możemy się nim nacieszyć i że stać nas na ten czas, zerkamy w lustro. Owszem, godzin poza miejscem pracy netto mamy do dyspozycji jak nigdy dawniej. Ofert nie brakuje. Intensywnie nad naszym czasem wolnym pracujemy. Trenujemy, ćwiczymy, regenerujemy się. Staramy się wykorzystać każdy gram czasu wolnego, żeby dobrze przygotować się do pracy. Mamy telepracę, pracę zdalną, dodatkowe zlecenia, umowy, które mieszają się z pracą. Ruchomy, indywidualny, elastyczny czas pracy. Bywamy slashies. To nam się podoba. I fajnie jest. Wyzwalamy się z paradygmatu tradycyjnego czasu i miejsca pracy na rzecz czasu własnego i odpowiedzialności za miejsce i warunki wykonywania pracy. Czasu, którym dysponujemy bez bezpośredniego nadzoru pracodawcy, za który bierzemy odpowiedzialność, w którym możemy zapanować nad tym, co dotychczas było domeną czasu pracy lub czasu wolnego. Przynajmniej tak nam się wydaje. Sielanka czy jeszcze jedno spojrzenie w lustro? A w nim coraz wcześniej zakładane okulary, coraz częstsze depresje, niedopięte zlecenia, nieposprzątane sprawy, zagubione relacje, niespełnione marzenia, niedokończone rozmowy. I podpięta do sieci dyspozycyjność.

Przydałby nam się współczesny Thomas Cook, który wymyśli czas wolny od sieci. Zaprojektuje wycieczki, podczas których zamiast popadać w uzależnienie od smartfonów, będziemy realizować swoje pasje. Oczywiście, o ile będziemy mieli jakieś inne pasje poza chęcią zaistnienia w mediach społecznościowych.

 

Wiele wskazuje na to, że będziemy mieli coraz więcej czasu wolnego. Automaty i sztuczna inteligencja z powodzeniem i znacznie lepiej od nas zrobią to, do czego dotychczas byliśmy potrzebni. Otwiera się przed nami perspektywa cudu, jakim może być czas wolny 4.0. Można go spędzić ze stoperem w dłoni. Nawet nie zauważyć. Może też być darem, którego nie powinniśmy lekceważyć. Czas wolny w świecie cyfrowym nie jest już tylko czasem odwróconym plecami do pracy zarobkowej. Granice stały się umowne. Jesteśmy zawodowo uzależnieni od tego, jak szybko i skutecznie zareagujemy na rynku, a „rynek” nie chodzi spać, nie idzie na urlop, nie odpoczywa. Czy w związku z tym mamy się zamienić miejscami ze wskaźnikami wzrostu?

Wyzwolenie z sieci, przy zachowaniu wszystkich zalet wynikających z możliwości w niej przebywania i korzystania, może okazać się procesem znacznie trudniejszym i bardziej skomplikowanym niż krucjata robotników walczących o 8-godzinny czas pracy. Ale pomyślmy, jak wyglądało ich życie, a jednak dali radę.

 

 

Felieton ukazał się w cyklu „Zapiski Latte” w czerwcowym wydaniu miesięcznika „Bezpieczna Praca”. Fragmenty ukażą się również w lipcowym wydaniu Waszego Kuriera Ilustrowanego O!ZNAKI PRACY.

Fot. Magdalena Warchoł – Kamińska, Ścieżka kariery – tupot korporacyjnych stóp na sam szczyt. Zdjęcie nadesłane na konkurs O!ZNAKI PRACY 2017.

Film. Mariya Zhovtoholova, Autoportret elektroniczny. Film wyróżniony nagrodą im. Piotrusia Pana w konkursie O!ZNAKI PRACY 2017.