
muzeum narodowe
Tkanie z obrazu
W związku z otwarciem w Muzeum Narodowym w Warszawie wystawy Brescia. Renesans na północy Włoch, jej kuratorka, Joanna Kilian, mówiła mniej więcej tak: wystawa i przeżycia artystyczne to przeżycia z innego porządku niż porządek public relations, pop czy kultury popularnej. Malarstwo i malowanie to nie gwiazdy rocka albo sportu, to, co jest wspaniałe w sztuce i w malarstwie włoskim, to to, że jest utkane z wielu barwnych, różnorodnych nici i dopiero wtedy, jako całość, jest znakomite.
Praca w Muzeum Narodowym w Warszawie, bez względu na to, w jakiej roli – asystenta w Gabinecie Grafiki i Rysunków Współczesnych, sekretarza naukowego Olimpiady Artystycznej, kuratora Królikarni czy zastępcy dyrektora Muzeum Narodowego – była dla mnie zawsze związana z tkaniem różnorodnych nici i nowym punktem odniesienia.
Pierwsze doświadczenie, rozpoczęte jeszcze z tornistrem studenta, było wyrazem oczarowania sztuką i jej historią, a możliwość buszowania w zbiorach Muzeum, konstruowania mniej lub bardziej udanych wariacji na ich temat, była jak samospełniające się marzenie. Chyba już nigdy, pomimo tornistra, tak radośnie nie chodziłem o poranku do pracy. Po drodze tylko kakao lub śniadanko w barze mlecznym na Nowym Świecie i radość, że już za chwilę, po przejściu przez Galerię Sztuki Średniowiecznej, kilku wdechach jej stabilnie nawilżonego powietrza, wjadę windą towarową (o ile się nie zatnie) do biura – pracowni – magazynu Gabinetu Grafiki i Rysunków Współczesnych, mijając jeszcze po drodze spoglądające ze ścian portrety Witkacego.
Chronologicznie najpóźniejsze doświadczenie, jako zastępcy dyrektora, było poszukiwaniem polifonii instytucji kultury. Ogromnej instytucji. Czasem swym ogromem i majestatem przytłaczającej. Pełnej zakamarków i napięć, zagadkowych i emocjonujących zwrotów akcji, krętych korytarzy, labiryntów, szuflad. Stosowniej, na pewno chłodniej, a może i bardziej adekwatnie w przypadku tego doświadczenia byłoby zatem pisać o planie czy projekcie niż o marzeniu.
Jakie muzeum?
Świątynia sztuki czy jej mega magazyn? Multimedialna epopeja, a może igraszka zmysłów i skojarzeń? Miejsce rozrywki czy laboratorium wiedzy i forum dyskusji? Dla tłumów czy wtajemniczonych? Zapatrzone w przeszłość czy raz, a dobrze zdigitalizowane i wpisujące się w nowe trendy? Ku oburzeniu jednych eklektyczne czy, ku zgorszeniu innych krytyczne? Przyjazne, a nie apodyktyczne? Politycznie niepoprawne czy poprawne historycznie?
Z szacunkiem dla wojowników, recenzentów, entuzjastów lub przeciwników, wolę polifonię.
Uczestniczenie w pisaniu pogmatwanej, fascynującej historii Muzeum Narodowego w Warszawie to zaszczyt i przywilej. Joanna Kilian pięknie i trafnie powiedziała, o co w tej pracy może chodzić. Nawet jeśli może chodzić również o coś innego.
Serenissima
Z wielu zdarzeń, za które odpowiadałem w Muzeum Narodowym szczególnie ważne były dla mnie wystawy przygotowane na eksport. Negocjacje poprzedzające ich powodzenie. Wyprawa wystawy Serenissima do Japonii i Arcydzieł Sztuki Średniowiecznej z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie w podróż po Europie. Wydawnictwa z ich graficzną szatą, klasą i kompetentnymi tekstami. Projekty zmian w organizacji pracy Muzeum. Nie zawsze zakończone powodzeniem.
Narodowe to jednak przede wszystkim ludzie oddani swojej pasji i misji tworzenia kolekcji, badaniom naukowym, budowaniu w oparciu o nie wizji świata i jego historii. Archeolodzy znaczeń, kustosze przekazu, kuratorzy narracji. Wirtuozi w pracowniach konserwatorskich.
Pracując w Muzeum uczestniczyłem w różnych etapach transformacji tej instytucji, od stereotypu muzeum w kapciach, ex cathedra, do muzeum dostępnego, przyjaznego zwiedzającym, współtworzonego. Na znacznie więcej eksperymentów mogłem sobie pozwolić w Królikarni, oddziale Muzeum Narodowego, niż, jak mawiała dr Irena Jakimowicz, w centrali. Bo też Muzeum Narodowe jest instytucją, w której eksperyment nie był i nie jest jedynym kierunkowskazem. Raczej poszukiwanie wartości opartych na wiedzy, tradycji, doświadczeniu przy otwartych drzwiach na innowacje.
Polecam wpis na blogu:
Zdjęcie ilustrujące wpis: Święta Anna, Faras, Muzeum Narodowe w Warszawie