Praca z punktu widzenia
Na początku było to zdjęcie. Jedno z kilkunastu udostępnionych przez Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku. Z dnia na dzień stawało się dla nas coraz ważniejsze. Inspirowało przy tworzeniu założeń konkursu na najlepszy fotograficzny i filmowy komentarz do współczesnej pracy. Twarze tych ludzi, spojrzenia, nastrój. Miejsce pracy. Kompozycja, wnętrze, światło. Pracownicy Bielarni i Pluszowni Braci Müllerów w Kaliszu. Od tego zdjęcia zaczęły się O! ZNAKI PRACY 2017.
To zdjęcie typowe dla swoich czasów, a zarazem wyjątkowe. Precyzyjnego datowania nie udało się jeszcze ustalić. Źródła zbliżone do Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku mówią o połowie XX wieku. Może wcześniej? W tym przypadku rok czy kilka lat w jedną lub drugą połowę może mieć kolosalne znaczenie dla kontekstu historycznego.
Grupa pracowników wraz z właścicielami firmy i przełożonymi. Ustawieni na wprost obiektywu. Wpatrzeni w tę pamiątkową chwilę. Poważni, czasem uśmiechnięci, zamyśleni. Jak na szkolnej fotografii, na której każdy chciałby dobrze wypaść. Czasem na takich archiwalnych zdjęciach można niespodziewane znaleźć bolesne znamię czasu. Jakiś portret skompromitowanego historią przywódcy na ścianie. Jakiś znak, emblemat wstydliwej przynależności. Ducha minionej epoki. Wtedy kontrast pomiędzy prozą życia i jego niezamierzonym kontekstem historycznym staje się sugestywny i pouczający. Tacy zwykli ludzie, pracownicy, a w takich czasach przyszło im żyć. Podczas wielu fotograficznych kwerend napotykam na takie zdjęcia działające na wyobraźnię silniej niż niejedna fotografia epatująca brutalnością i przemocą. Czytanie historii ze świadomością jej następstw bywa niezwykle inspirujące, czasem mylące, a na pewno może uczyć pokory.
W kaliskiej fabryce dominują atrybuty pracy – wiązka nici jak intrygujący snop światła, maszyny fabryczne. Ludzie w schludnych strojach roboczych, odpowiednich dla charakteru wykonywanej pracy. W pierwszych rzędach panie. Panowie nieco w tle. Kilku w kaszkietach, jakby wpadli tylko na chwilę zapozować do zdjęcia. Centralnie właściciel (?) otoczony wianuszkiem pań patriarchalnie, a może nawet protekcjonalnie, jakbyśmy to dziś ocenili, obejmujący jedną z pracownic. Taka konwencja, takie czasy. Nastroje dopisują. Nietrudno odnieść wrażenie starannej inscenizacji służącej wizerunkowi zgodnej, zadowolonej, fabrycznej rodziny. Mimo to, czuje się naturalność tej sceny, a kto wie, może nawet rodzaj pozytywnych relacji między sfotografowanymi ludźmi. Nie wszystko da się zainscenizować, zagrać, wykreować.
Konkurs O! ZNAKI PRACY choć rozgrywany tu i teraz, adresowany do młodych ludzi, którzy nie ukończyli trzydziestego roku życia, budowany jest w kontekście historycznym dającym punkt odniesienia, zachęcającym do dialogu. Dlatego punktem wyjścia stały się archiwalne fotografie związane z pracą, które są osnową konkursowego portalu. Stąd nawiązania do przedwojennej prasy w publikacjach związanych z konkursem, przeplatanie wątków i wizerunków współczesnych z archiwalnymi. Nieco archaizujący logotyp. Myślę, że miało to istotny wpływ na silną reprezentację wśród nadesłanych filmów i fotografii prac ukazujących tradycyjne, czy nawet ginące zawody. Czytanie teraźniejszości ze świadomością jej źródeł lub przynajmniej przeszłości bywa niezwykle inspirujące, może poruszać wyobraźnię i na pewno może uczyć pokory.
Zaproponowana konwencja konkursu, koncepcja portalu, interdyscyplinarne jury, różnorodność zaproszonych do współpracy partnerów i sponsorów zaowocowała udziałem twórców patrzących na pracę z bardzo różnych punktów widzenia. Czasem nawet z różnych planet. Ludzi poszukujących czegoś więcej niż podążanie za trendem. Ograniczenie wiekowe było pewnym wyzwaniem. Wdzięczna, ale też nieufna, trochę zagubiona w sieci, grupa docelowa. Zanurzona po uszy w mediach, ale na inny sposób niż nasze nieco konserwatywne konkursowe oczekiwania refleksji, zmierzenia się z trudnymi tematami, pójścia pod prąd. Zaproponowaliśmy im konfrontację z fotograficznymi wizerunkami pracy z epoki dla nich przedlodowcowej. Z XX wieku.
A jednak powszechne naklejanie etykiet na pokolenia X, Y, Z i tym podobnych to tylko część prawdy o nich. Świetnie sprawdza się w uproszczonych analizach i publicystyce, ale niewiele mówi o drugiej stronie księżyca. Z zaproponowanych w konkursie tematów najchętniej wybierali: „Roboty, automaty, sztuczna inteligencja – bać się czy zacierać ręce? Szanse i zagrożenia dla człowieka i jego pracy”; „W sieci – życie codzienne i praca cyfrowych tubylców”; „Czas wolny i czas pracy – konfrontacja i kohabitacja”; „Łańcuch produkcji” oraz „Warsztat pracy”.
Kiedy spotkaliśmy się podczas kameralnej uroczystości ogłoszenia wyników i wręczenia nagród nietrudno było się przekonać, jak wrażliwymi i poszukującymi ludźmi są laureaci konkursu. Nie mam statystycznych podstaw, żeby formułować po obejrzeniu ich prac wnioski dotyczące pokolenia, które reprezentują. Może nawet niekoniecznie są dla niego reprezentatywni, ale kto wie, czy nie są prekursorami, a może już przedstawicielami, ciekawego nurtu postaw opartych na wartościach innych niż płynące z reklam, powszechnego modelu konsumpcji, filozofii agresji, wbrew dominacji mody na utożsamianie nowoczesności z gadżetami. Co zobaczyliśmy, co mówią o współczesnej pracy i autorach ich filmy i zdjęcia? Większość z nich nie aspiruje do podążania głównym nurtem. I może właśnie dlatego warto się przy nich zatrzymać.
Mariusz Jasek, „Papierowy świat”, film nadesłany w konkursie O! ZNAKI PRACY na temat „Slashies”.
Nie wiem, czy kiedyś ktoś będzie te nagrodzone zdjęcia i filmy analizował tak, jak próbujemy to czasem robić ze zdjęciami archiwalnymi, ale na pewno warto je obejrzeć, bo mówią coś ciekawego nie tylko o współczesnej pracy, lecz także o ludziach, którzy je stworzyli.