Reset doświadczeń i potrzeba dojrzałości
Dopóki Sandro Botticelli malował powabne blondynki z wiatrem we włosach, nie wytykano mu niedostatków warsztatowych, a jego sława rosła. Kiedy za sprawą wieku, doświadczenia, a może zwłaszcza fascynacji kazaniami Savonaroli zabrał się za ilustracje do Boskiej Komedii oraz wyrafinowane sceny alegoryczne i z malarza kobiecego wdzięku przekształcił się w moralizatora, entuzjazm przygasł. O późnym okresie jego twórczości wiemy niewiele; o ostatnich latach życia nie wiemy prawie nic.
Smugi cienia
Starość, dojrzałość, doświadczenie i przemijanie niejedno mają imię. Nie zawsze chodzą tymi samymi drogami. Emerytowani „Chłopcy” w dramacie Grochowiaka próbowali wybić się na niepodległość żartując ze swojej starości i wymykając się konwencjom domu opieki. Stary człowiek Hemingwaya, postanowił jeszcze raz wypłynąć w morze i zmierzyć się z rybą. Odyseusz w drodze do Itaki nabrał doświadczeń, których starczyło na całą Odyseję. Literatura i sztuka od wieków żyły doświadczeniem, smugami cienia, świadectwami dojrzałości, starością i przemijaniem. Karmiły się nimi. Teraz same są już na emeryturze. Wiedza, a nawet sztuka stały się terytorium permanentnej innowacji. Dziś dojrzałość nie jest warunkiem sukcesu i powodzenia. Przesłanką społecznego szacunku, autorytetu, pozycji i prestiżu. Sprawność i skuteczność są znacznie wyżej cenione. Po sześćdziesiątce nie wchodzi się do spartańskiej Rady Starszych, a co najwyżej w wiek ochronny. Platońskie apele „niech starsi rządzą, a młodzi słuchają” brzmią niedorzecznie. Nawet Konfucjusz nie byłby zadowolony z tego, jak współcześni Chińczycy wywiązują się ze swoich synowskich obowiązków. A Odyseusz musiałby za każdym zalogowaniem się do systemu aktualizować swoje doświadczenia.
Czasy, kiedy życie można było przeżyć mając za punkt odniesienia jeden system wartości, kiedy dojrzewało się do kolejnych, zgodnych z tym systemem i z góry zaplanowanych ról społecznych, wydają się dziś opowieścią z gatunku „dawno, dawno temu”, kiedy nie było jeszcze globalizacji i konwersji na czas cyfrowy.
Na domiar złego starzejemy się Europo, coraz więcej wśród nas osób niesamodzielnych, a wskaźnik dzietności nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń. I będzie jeszcze gorzej. Taki przekaz otrzymujemy przy porannej kawie. Łatwość, jaką tworzeniu tych prognoz zapewniła technologia umożliwiająca ekstrapolację wszelkich zbieranych tu i ówdzie danych, jest niepokojąca. Warto czasem zamiast snucia wizji nadciągającej demograficznej apokalipsy zastanowić się, jak korzystać z niezmierzonych pokładów ludzkiej mądrości, wiedzy i dojrzałości skumulowanych latami doświadczeń.
Wnuczek za dziadka, dziadek za rzepkę
Jaką wartość może mieć dojrzałość i doświadczenie w świecie permanentnej zmiany? Kiedy dzieci nie muszą już brać przykładu z rodziców i dziadków, czekać na swoją kolej, a przeciwnie, to starsi powinni próbować nadążyć. Kiedy młodzi nie wierzą w mądrość starszyzny, a zamienniki odpowiedzi na każde pytanie – banalne i najtrudniejsze – mają w sieci na wyciągnięcie klawiatury. Kiedy wczoraj zdobyte doświadczenie trzeba w pośpiechu weryfikować, a argument raz użyty i z pozoru niepodważalny, następnego dnia może wyglądać jak nieświeży owoc. Pamięć się skróciła, każdy dzień piszemy na nowo. Kultura popularna przekonuje nas, że każdy i wszystko może. Łatwo, lekko, przyjemnie…i do czasu.
W świecie, w którym imperatyw wzrostu gospodarczego, hulającej konsumpcji i nieustannego przyspieszania jest warunkiem przetrwania struktury społecznej, nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli PKB hamuje, rośnie bezrobocie i zaczynają się problemy. A impulsem dla wzrostu jest nieustanne przyspieszanie. Przydatne jest kolekcjonowanie tylko tych doświadczeń, które można z powodzeniem, szybko i efektywnie zoperacjonalizować. Żeby nadążyć i wytrwać w przyjętym algorytmie.
Ciągłe poszukiwanie i kolekcjonowanie nowych gadżetów i wrażeń nie idzie w parze z dbałością i pielęgnowaniem wartości przekazywanych niegdyś z pokolenia na pokolenie. Zwycięża apoteoza zapatrzenia w przyszłość, otwartości na zmiany, wykorzystywania zasobów, optymalizacji. Szlachetne apele o solidarność międzypokoleniową i programy aktywizacji zawodowej mogą zwiększyć komfort przetrwania ludzi starszych, ale zasadniczo nie zmienią ich miejsca na społecznej mapie wpływów. Reklamy zachęcają już nie tylko, żeby kupić nowe, ale żeby wyrzucić stare, a moda i reklama są dziś najtrafniejszym opisem i diagnozą zmian społecznych.
Człowiek krajowy netto
Wciąż żyjemy w archiwalnym paradygmacie takich pojęć, jak „wiek produkcyjny”, „wydajność pracy” czy „produkt krajowy brutto”. Tkwimy w przemysłowym przekonaniu, że człowiek musi nadążać i przystosowywać się do maszyny. Tymczasem rewolucja cyfrowa i nowe technologie otwierają przed nami świat, w którym miejsca pracy mogą być tworzone dla ludzi z uwzględnieniem ich wieku, doświadczenia, predyspozycji. To by dopiero była rewolucja. Możemy też wyobrazić sobie świat, w którym tradycyjna ludzka praca odgrywa coraz mniejszą rolę, a nasze szczęście zależy od relacji, które potrafimy zbudować poza pracą. Mądrość, doświadczenie, dojrzałość mogą być cenniejsze niż ropa naftowa. Po młodzieńczej fascynacji cyfryzacją coraz częściej szukamy aplikacji z pytaniami – skąd przychodzimy, kim jesteśmy i tak dalej. Dojrzewamy cyfrowo.
Nie ma się jednak co oszukiwać. Jeśli nie potrafimy korygować priorytetów rozwoju, szanse na solidarność pokoleń pozostaną w sferze haseł i programów. Ale i tu pojawiają się symptomy refleksji. Mądrość i doświadczenie mają swoją cenę. Nasza przyszłość w dużej mierze zależy od tego czy i jak potrafimy tę mądrość docenić, zrozumieć, uszanować.
Botticello na emeryturze
Kiedy jesteśmy bardzo młodzi nie myślimy o starości. Najczęściej mamy pomysł na życie, bo wydaje nam się, że dysponujemy zbiorem ze znakiem plus minus nieskończoność. Kiedy jesteśmy trochę starsi, zastanawiamy się, czy na pewno dobrze sobie to życie poukładaliśmy, ale wówczas często mamy dzieci i pomysły na ich życie i przyszłość. Kiedy jesteśmy starzy i spoglądamy na życie z tej perspektywy, możemy nad nim zapłakać, zamyślić się, zrobić rachunek sumienia i włączyć turbodoładowanie. Niezmierzony jest kapitał doświadczenia.
Jesteśmy prawdopodobnie pierwszą cywilizacją, która potrafi dać tak długie życie, ale wciąż szuka pomysłów, co z tym „fantem” można naprawdę zrobić. Tryskający energią i zdrowiem, zamożni emeryci pływający po Morzu Jońskim śladami Odyseusza mogą budzić podziw i zazdrość. Nie łudźmy się jednak, że każdy z nas będzie mógł pójść ich śladem. Ważne, żeby każdy miał szansę na swoją Itakę.
Jeden z mieszkańców wioski długowiecznych, gdzieś w górach Azerbejdżanu, pytany przez wścibskiego dziennikarza, ile ma lat, odpowiedział z przekonaniem, że pięćdziesiąt. Na to inny, siedzący obok starszy pan, oburzył się mówiąc: Tato, ja mam osiemdziesiąt, jak ty możesz mieć pięćdziesiąt!?
A tata, po chwili namysłu, uśmiechnął się i ze spokojem powiedział: Czuję się na pięćdziesiąt.
O ostatnich latach życia i twórczości Botticellego wiemy naprawdę niewiele. A szkoda. Może warto byłoby się czegoś więcej dowiedzieć.
Na zdjęciu rzeźba „Krzesło” Tadeusza Kantora.
Odmiana nazwiska (przezwiska) Botticelli budzi wątpliwości. Dobrze brzmi forma Botticella, której użyła w swojej gawędzie dla radiowej Dwójki Bożena Fabiani. Ale po konsultacji w Muzeum Narodowym w Warszawie pozostałem przy tradycyjnej odmianie Botticellego. Taki uzus.
Felieton ukazał się w majowym wydaniu miesięcznika „Bezpieczeństwo Pracy – Nauka i Praktyka” w cyklu Zapiski Latte.